Dilerzy narkotykowi w Berlinie otrzymają wyznaczone miejsca w parku w centrum miasta, gdzie będą mogli dokonywać transakcji. Wiele osób krytykuje ten pomysł, stwierdzając, że władze skapitulowały przed gangami imigrantów.
Od lat trwa debata na temat parku Görlitzer, popularnego miejsca spotkań w modnej dzielnicy Kreuzberg w południowej części Berlina, która przyciąga coraz większą liczbę dealerów narkotykowych. Mieszkańcy twierdzą, że niechętnie pozwolą dzieciom udawać się do parku Görlitzer.
Wieloletnia walka z dilerami na terenie parku nie powiodła się, więc zarządca parku zadeklarował obszary, na których dilerzy będą mieć pozwolenie na prowadzenie działalności. Obszary te będą oznaczoną różową linią.
Cengiz Demirci – zarządca parku powiedział, że różowe strefy oznaczałyby, że odwiedzający park – znany lokalnie jako Görli – nie byliby już zastraszani przez grupy dealerów, którzy tłumnie oferowali swoje produkty już przy samym wejściu do parku. Wyobrażacie sobie, że teraz grupy dilerów będą stać za różową linią i nie będą już zaczepiać odwiedzających park? Ja też nie.
Demirci powiedział, że znacznie skuteczniejszym rozwiązaniem byłoby, gdyby władze dały dealerom pozwolenia na pracę. Większość z nich to osoby ubiegające się o azyl, którzy nie mogą podjąć pracy, dopóki nie otrzymają pozwolenia na azyl.
Szefowie policji skrytykowali ten ruch. „To, co jest potrzebne, aby park był wolny od narkotyków i przestępstw, to stała obecność policji i sądownictwo” – powiedział Benjamin Jendro z berlińskiej policji w wywiadzie dla Bild.
Wcześniej władze Berlina obiecywały „zerową tolerancję” wobec dealerów narkotykowych w Parku Görlitzer, ale lokalni mieszkańcy donosili, że nic się nie zmieniło. W czwartek powiedzieli, że żaden z dealerów nie przestrzega nowych zasad.
Berliński park nie jest jedynym miejscem w Europie, gdzie grupy imigrantów sprzedają narkotyki i w ogóle się z tym nie kryją. Paryż, Barcelona, Frankfurt, Mediolan i inne europejskie miasta również borykają się z tym problemem i wydaje się, że przymykają na niego oko.
Chociaż w Polsce nie jest idealnie, to na dworcach nie pochodzą do nas grupy mężczyzn oferując “marihuanę, kokainę i hasz”, a w centrum miasta nie potykamy się o strzykawki pozostawione przez narkomanów. Odwiedzając wiele europejskich miast zauważyłem, że grupy dilerów działają bez żadnego skrępowania, a okazanie jakiegokolwiek zainteresowania skutkuje pojawieniem się kilku innych mężczyzn, którzy próbują wcisnąć nam narkotyki.