Spis treści ▼
W Polsce od wielu lat toczy się debata na temat legalizacji marihuany. Dla wielu jest to kwestia wolności osobistej i sprawiedliwości społecznej, dla innych – potencjalne zagrożenie dla zdrowia publicznego i moralności społecznej. Walka o zmianę prawa trwa od lat, a każdy krok naprzód wydaje się być okupiony długimi i trudnymi negocjacjami. Ale czy jesteśmy bliżej legalizacji niż kiedykolwiek wcześniej? Oto, co wiemy na temat obecnej sytuacji i prognozy na przyszłość.
Surowe przepisy i narodziny ruchu legalizacyjnego
Polska przez długi czas była jednym z krajów o najbardziej surowym prawie antynarkotykowym w Europie. Posiadanie jakiejkolwiek ilości marihuany, nawet na własny użytek, było traktowane jak poważne przestępstwo, często kończące się aresztowaniem i karą więzienia. Tysiące młodych ludzi traciło przyszłość przez kilka gramów suszu znalezionych podczas przypadkowej kontroli.
W miarę jak inne kraje, takie jak Holandia, Portugalia, Niemcy czy Czechy, zaczęły wprowadzać bardziej liberalne przepisy dotyczące marihuany, w Polsce pojawiły się pierwsze głosy sprzeciwu wobec istniejących regulacji. Początkowo były to pojedyncze inicjatywy, organizacje społeczne i grupy aktywistów, które domagały się zmiany prawa. Przełomem było jednak wprowadzenie marihuany medycznej, co otworzyło drzwi do dalszych debat na temat jej legalizacji na szerszą skalę.
Postępy w pracach nad legalizacją: Jakub Gajewski i stowarzyszenie Wolne Konopie
Stowarzyszenie Wolne Konopie od wielu lat jest jednym jednym z najbardziej rozpoznawalnych ruchów na rzecz legalizacji marihuany w Polsce. Jakub Gajewski, wiceprezes stowarzyszenia, w ostatnich dniach poinformował o aktualnym stanie rzeczy. Współpraca z politykami Lewicy doprowadziła do przygotowania projektu ustawy, która zakłada depenalizację posiadania do 25 gramów marihuany oraz uprawy do 4 roślin konopi indyjskich.
W czerwcu 2024 roku miało miejsce istotne spotkanie z przedstawicielem Ministerstwa Zdrowia, który stwierdził, że Ministerstwo Zdrowia jest gotowe poprzeć projekt depenalizacji posiadania do 25 gramów marihuany oraz uprawy 4 roślin konopi indyjskich. „To krok w dobrą stronę, ale przed nami jeszcze długa droga,” zauważył Gajewski. Dla wielu było to jednak światełko w tunelu, które dawało nadzieję na rzeczywistą zmianę.
Jednak sukcesy te nie przyszły bez problemów. W lipcu odbyło się spotkanie wewnętrzne, na którym aktywiści omawiali dalsze kroki. Z jednej strony, uzyskali poparcie wiceministra rolnictwa Michała Kołodziejczaka, co było istotnym wzmocnieniem ich pozycji. Z drugiej strony, zdawali sobie sprawę, że przed nimi jeszcze wiele trudności.
Przemysław Zawadzki: Opcja minimum i szersze plany
Działania na rzecz legalizacji nie są jednak prowadzone tylko przez Wolne Konopie. Przemysław Zawadzki od wielu lat równie aktywnie walczy o zmianę przepisów. Jego propozycja ustawy złożona 20 kwietnia 2024 r. zakładająca dekryminalizację uprawy jednego krzaczka i posiadanie 15 gramów marihuany była szeroko dyskutowana. „Wielu z Was mówiło, że złożony przeze mnie w Sejmie projekt zakłada za małe ilości,” przyznaje Zawadzki. „I choć uważam, że przegłosowanie takiego projektu przez obecny parlament byłoby ogromnym sukcesem, to jest to opcja minimum i nie jedyna.”
Przemysław Zawadzki wskazuje jednak na równoległy projekt, który zakłada uprawę trzech krzaków i posiadanie 25 gramów marihuany, który zyskuje coraz większe poparcie, w tym także ze strony Ministerstwa Zdrowia. Jak twierdzi, trwają analizy departamentu prawnego Komendy Głównej Policji oraz Ministerstwa Sprawiedliwości. To pokazuje, że zmiana jest możliwa, choć wymaga cierpliwości i determinacji.
Jednak Zawadzki zauważa, że problemem nie jest tylko prezydent Andrzej Duda, który zapowiedział weto wobec takiej ustawy. „Czy Duda jest problemem? Tak, ale wystarczy poczekać 9 miesięcy, aby była przestrzeń dla narodzin wyczekiwanych przez nas zmian,” mówi Zawadzki. „Dla mnie jednak nadal większym problemem jest konserwatywny parlament. Tu niestety możliwe, że będzie trzeba poczekać dłużej niż 9 miesięcy.”
Polityka i społeczeństwo: Zmieniające się nastroje
Z perspektywy politycznej, legalizacja marihuany w Polsce wydaje się być kwestią bardziej skomplikowaną, niż można by przypuszczać. Obecny prezydent Andrzej Duda jest stanowczo przeciwny takim zmianom, co oznacza, że nawet jeśli projekt ustawy przejdzie przez parlament, weto prezydenckie może zatrzymać całą inicjatywę na długie lata.
Z drugiej strony, wybory prezydenckie w 2025 roku mogą przynieść nową dynamikę w tej debacie. Wiele osób, w tym przedstawiciele Wolnych Konopi, wiąże nadzieje z potencjalnym kandydatem na prezydenta Rafałem Trzaskowskim, który wydaje się być bardziej otwarty na liberalizację przepisów dotyczących marihuany.
Jednak legalizacja marihuany to nie tylko kwestia polityki, ale także nastrojów społecznych. Jak pokazują liczne badania, Polacy są coraz bardziej otwarci na ideę legalizacji marihuany. Najnowszy sondaż CBOS przeprowadzony w 2024 r. wskazuje, że 74,3% Polaków popiera legalizację marihuany dla dorosłych. Wielu z nich postrzega ją nie tylko jako środek leczniczy, ale także jako sposób na zwiększenie wolności osobistej i zmniejszenie represji wobec użytkowników. „Na ile Sejm reprezentuje Polaków, którzy, jak dowodzą zlecane przez nas badania, są gotowi na zmiany w tym obszarze?” pyta retorycznie Zawadzki.
Gospodarcza perspektywa: Korzyści z legalizacji
Poza kwestiami prawnymi i społecznymi, legalizacja marihuany ma również potencjalnie ogromny wpływ na gospodarkę. Stworzenie legalnego rynku marihuany w Polsce mogłoby przynieść znaczące korzyści ekonomiczne, w tym nowe miejsca pracy, zwiększenie dochodów z podatków oraz rozwój nowego sektora przemysłu.
To ogromna szansa dla naszej gospodarki. Legalizacja nie tylko utworzy nowe miejsca pracy, ale również może wprowadzić do budżetu znaczne dochody z podatków. W krajach, które zdecydowały się na legalizację marihuany, takich jak Kanada czy niektóre stany USA, obserwuje się znaczny wzrost wpływów do budżetu państwa oraz rozwój sektora prywatnego związanego z uprawą, dystrybucją i sprzedażą marihuany.
Przyszłość: Co dalej?
Przyszłość legalizacji marihuany w Polsce jest wciąż niepewna, ale aktywiści i zwolennicy zmiany prawa nie zamierzają się poddawać. Stowarzyszenie Wolne Konopie i inne organizacje planują dalsze działania, mające na celu wywarcie presji na polityków i budowanie szerokiej koalicji społecznej.
„We wrześniu chcemy spotkać się z organizacjami pozarządowymi, aby zbudować jeszcze szerszą koalicję nacisku,” zapowiada Gajewski. Planowane są także kolejne spotkania z politykami, konsultacje z przedstawicielami branży oraz działania edukacyjne skierowane do społeczeństwa.
Jednak ostateczny sukces zależy od wielu czynników. Wynik wyborów prezydenckich w 2025 roku może przesądzić o przyszłości legalizacji marihuany w Polsce. Jeśli wygra kandydat sprzyjający liberalizacji, droga do legalizacji może się otworzyć. Jeśli nie, prace nad ustawą mogą utknąć w martwym punkcie na długie lata.
Walka trwa, a nadzieje rosną
Debata na temat legalizacji marihuany w Polsce toczy się od lat, a każdy kolejny krok naprzód jest wynikiem długich i trudnych negocjacji. Pomimo wielu przeszkód, aktywiści i zwolennicy zmiany prawa nie tracą nadziei. Jak podkreśla Przemysław Zawadzki: „Legalizacja tu. Legalizacja teraz.” Jego słowa oddają nie tylko pragnienie zmiany, ale także rosnącą frustrację wobec braku postępów.
Jedno jest pewne – walka o legalizację marihuany w Polsce toczy się nadal, a jej wynik będzie zależał od wielu czynników, w tym od wyniku nadchodzących wyborów prezydenckich i parlamentarnej gry politycznej. Polska może być bliżej legalizacji niż kiedykolwiek wcześniej, ale droga do celu pozostaje wyboista i pełna przeszkód. Dla wielu jest to jednak walka o coś więcej niż tylko legalizację – to walka o wolność, godność i sprawiedliwość w kraju, który wciąż zmaga się z przeszłością i poszukuje nowej drogi na przyszłość.
oho, przehandlować ziółko za władzę absolutną w rękach jednego ugrupowania politycznego (znowu)? Chociaż przehandlowanie ziółka za wywalenie PiSu już brzmi lepiej. Niech zaczną od usystematyzowania sankcji za funkcjonowanie i jazdę pod wpływem dla pacjentów i użytkowników. Ubezpieczyciele też muszą ogarniać taki kontekst zdarzeń. Poza tym dziwne że nikt nie wspomniał żeby do kasy NFZ czy czegokolwiek od leczenia uzależnień też coś skapło. Poza tym dalej lekarze muszą umieć tego używać, bo do tej pory trafiam w tych nawet polecanych klinikach na lekarzy którzy nie ogarniają że pod jedną receptą może kryc się wiele odmian, które będą różnie działać.